Buried

Siedzę sobie w kinie i oglądam trailer: pewien pan budzi się w trumnie, co powoduje u niego spory dyskomfort. Dzwoni na policję, a policja się go pyta: - Gdzie pan jest? - Nie wiem! Ale ja nie o fabule, bo film bądź co bądź może być fajny jak na obecne kinowe standardy. A kinowe standardy objaśnię w ten sposób, że dawniej nie wszystko wypuszczano do telewizji, gdyż oglądała ją ogromna publiczność i starano się utrzymać poziom....

grudnia 16, 2010 · 1 min · 155 słów · Erq

Zima

Stoi ciapate na wprost, koło klatki Ni ma szalika, rękawic ni czapki Macha rękami w bok dla rozgrzewki W kurtczynie lichej bo bez podszewki Minus dwadzieścia, śniegu po jajca Weźmie w cholerę zasypie kitajca Buty rodzina kupiła mu w Croppie Zachciało się studiów we Wschodniej Europie

grudnia 1, 2010 · 1 min · 46 słów · Erq

Zmierzch: Sailor Moon

- Bello, dlaczego poszliśmy do Tesco? - Jak to dlaczego? Po jedzenie. Muszę jeść, rozumiesz? Może ty nie, ale ja potrzebuję. Pobieram pokarm do otworu gębowego. O tu. Bella przyjrzała się na zawartość koszyka i odwróciła w stronę serów i majonezów. Edward jakby ocknął się z zamyślenia. - Dobrze, to weź jeszcze Chappi dla Jacoba. - Ed, przestań. Mówisz tak tylko dlatego, że nazwał Cię Bladomirem, drugim bratem Faramira. - Wcale nie - Edward wzruszył ramionami - On to naprawdę lubi....

czerwca 15, 2010 · 5 min · 955 słów · Erq

Placówka.

Tak się zastanawiam co mnie tu przygnało. Nie mam pojęcia. Tyle jest zawodów, tyle profesji mniej lub bardziej szanowanych. A ja jestem właśnie tutaj i zajmuję się tym czym sie zajmuję. Przecież jeszcze parę lat temu, gdyby ktoś powiedział mi, ze będę patrzył na to, na co teraz patrzę - popukałbym się w czoło, wyśmiał a może jeszcze potraktował mówiącego jakimś chłodniejszym słowem. Ja w laboratorium? Ja? Przenigdy. Jakim cudem? Jaką ja wiedzę naukową posiadam albo jakie w tym kierunku uzdolnienia?...

czerwca 2, 2010 · 7 min · 1437 słów · Erq

Fale.

- Ma jutro padać, ma być zlewa. Nawet ma podtapiać, szaleństwo. - Niech pada, niech się wypada, wygrzmi i wyszaleje. Niech ocieka deszczem. Noc przychodziła między białe wydmy. Zachód słońca wcale nie był rozkwitem czerwieni pokrewnych kolorów. Ani erupcją barw podniebnego demiurga. Był raczej ledwie zarysowany, chłodny i nie narzucając się szybko zszedł za horyzont. Niebo było biało-szare i upstrzone tymi chmurami, które nie mają początku i końca. Siatka białobłękitnych poduszek....

maja 15, 2010 · 4 min · 713 słów · Erq