Jako, że pisać każdy może (a nie każdy powinien) poradniki różnorakie, ja postanowiłem napisać poradnik dotyczący zakupu słuchawek. I będzie to poradnik od laika dla laika, co może wprost skojarzyć się z powiedzeniem wiódł ślepy kulawego. Słusznie i niesłusznie.Sam nie raz (w tym dziś) stałem przed wyborem słuchawkowym przedzierając się przez poważne i bzdurne recenzje. Nierzadko te pierwsze i te drugie miały rzecz wspólną: nic nie mówiły. Bo w bzdurnej recenzji głupoty typu "Fajne! Ekstra!! Milusie!" dawały tyle samo rozeznania co frazesy "Surowa głębia drugiego planu i wyraźna scena". Ośmialam się twierdzić, że autor poradnika, który aspiruje do doradzania, powinien się zastanowić czy ktoś go zrozumie. I czy jego poradnik komuś na pewno się przyda. Ja spróbuję napisac poradnik ogólny bez wskazania modelu czy producenta, natomiast naprowadzający na pewne pomocne rozwiązania.
Żaden ze mnie znawca ani audiofil. Lubię po prostu znaleźć coś więcej niż daje standard. Nie wyczerpuję tu tematu, raczej staram się wskazać kierunek. - Dla kogo?Piszę dla tych, którzy chcieliby czegoś ponadto co widać na sklepowych półkach i reklamach w gazetach. Chcieliby usłyszeć nieco więcej (a proszę miw ierzyć, sam myślałem, że dźwięk to dźwięk: może być głębszy itd, ale gdy po zmienie słuchawek zacząłem wychwytywać nowe instrumenty w dobrze znanych piosenkach...)
1. WTF
Czyli "po co mi słuchawki?". To z pozoru durne pytanie jest bardzo ważne na początek. Nie ma słuchawek do wszystkiego, tak jak nie ma samochodu uniwersalnego (wjechanie trolejbusem do lasu na przykład). Dlatego warto siąść i przemyśleć do czego się tych słuchawek będzie używało, lub do czego najczęściej. Kiedy już określimy zastosowanie, warto przemyśleć jaki ich model będzie najlepiej się sprawdzał (np do jazdy na rowerze - powinny się trzymać czerepu jak komornik dvd, powinny wyciszać wiatr, tudzież mieć sportowy wygląd - dla niektórych styl jest bardzo ważny). Tak więc określamy zastosowanie i cechy, które powinny posiadać.
2. Szczym?
Drugie ważne pytanie: z czym będą grały? Mówi się (znawcy mówią), że dobre sluchawki to 3/4 muzycznego sukcesu. Pozostała 1/4 to sprzęt odtwarzający i to, co ów sprzęt odtwarza. Świetne słuchawki mogą "nie trafić" w gust i możliwości odtwarzacza (a pod pojęciem odtwarzacza ukryłem sprzęt nagłaśniający, domowe wieże, komputer, mp3, mp4, telefon, telewizor etc) i okażą się złym zakupem. Przykład z życia wzięty (przeżyłem to i do dziś o tym opowiadam nie bez emocji i tzw świeczek w oczach): Kossy Porta Pro, które odkryły przede mną nowy świat muzyczny, gdy zostały podpięte do iRivera Spinna wydobyły tylko monotonne buczenie. I słuchawki i odtwarzacz "lubiły" głęboki bass, pełny i ciepły (nie uniknąłem frazesów ale ciężko opisywać muzykę, język ma mało słów w tej materii) więc połaczone dały rezultat gorzej niż zły. Dlatego w tym temacie warto udać się do sklepu gdzie słuchawki pozwolą podłączyć do swojego urządzenia i chwilę się pobawić. Jeśli nie ma takiej możliwości: poczytać rasowe opinie o odtwarzaczu i rasowe opinie o słuchawkach. W miarę możliwości zadać forumowe gdzieś pytanie "A czy ktoś probował słuchać z X za pomocą Y?". Jeśli stoimy przed wyborem odtwarzacza - zastanowić sie jakie chcemy do niego słuchawki, bo może okazać się, że zainteresuje nas inna konfiguracja finansowa (tańszy odtwarzacz lub inny, a do tego droższe słuchawki). Pisze o tym dlatego, że nawet firmy wybitne w kwestii odtwarzaczy nie dostarczają wraz ze sprzetem wybitnych słuchawek. Zawsze będzie to kwestia dokupienia oddzielnych. Zawsze. Czyli, idąc tokiem staromodnej logiki, kupując świetny sprzęt odtwarzający nie od razu dostaniemy świetny dźwięk (stąd podzial finansów na odtwarzacz i słuchawki. Dobrze jest skorzystać z powyższego podziału 3/4 i 1/4).
3. Open your eyes.
Niestety takie czasy i sytuacja społeczno-polityczna, że to czym nas karmi radio, gazety i telewizja tak nas osacza, że przyjmujemy tą rzeczywistość jako dominującą. Błąd polegający na braku innego punktu odniesienia. Do czego piję? Ano do tego, że gdyby kogo zapytać o markę kojarzoną ze słuchawkami, odpowiedziałby: Sony, Philips, Thomson czy Panasonic. Przy sprzęcie komputerowym na to samo pytanie padłaby odpowiedź: Creative, Logitech. Natomiast są to producenci standardów i poniżej, jeśli chodzi o odsłuchy. Nieco bardziej wtajemniczeni wymieniliby jeszcze Technics, Denon czy Sennheiser. Oczywiście jeśli chodzi o profesjonalny sprzęt studyjny są w stanie wyprodukować coś dobrego (ale nie wspaniałego). Gigantami w świecie muzycznego odsłuchu są firmy, o których mało kto słyszał. I pewnie nazwy te nic nie mówią: Shure, Grado, Audio-Tehnica, AKG, Koss czy Beyerdynamic. O ile ‘japończyki’ zaczęły królować począwszy od lat osiemdziesiątych, to wymienione przed chwilą słuchawkowe krezusy produkują nierzadko od czasów II Wojny Światowej. Jasne, że ważny jest koszt (począwszy od 40zł za „pchełki” Sony do półtora tysiąca złotych i więcej za „pchełki” Shure), ale trzeba wpasować się w przedział cenowy, który jesteśmy w stanie przełknąć. Zarówno standardom udaje się od czasu do czasu wyprodukować coś świetnego (przykładem moje Creative Aurvana Live!, które tanie nie były ale dźwiękowo kładły w podobnym cenowym przedziale Sennheisery czy AKG, a to przeciwnicy legendarni), jak i epickim producentom zdarzają się modele zwyczajnie kiepskie.
4. Watch your back.
Tak jak łatwo dać się nabrać na monopolistów w świecie dźwięku, którzy okazują się pseudomonopolistami, podobnie łatwo nabrać się na sławę danego modelu czy firmy. Ostatnio na polski rynek zawitała firma Skullcandy, która podbiła serca „młodzieży zażywającej” stylistyką czy tam designem swoich produktów. Rzeczywiście, przyznać trzeba, że czaszkowe motywy i kolorowe wzornictwo wygląda nieźle i chwytliwie, a kto w dzisiejszych czasach nie chce się wyróżniać. Ino trzeba się wyróżniać mądrze, w tym cały sęk. Skullcandy, jak to ktoś niedawno powiedział „If you want to buy one of those, you are simply retarded” – są średnie a w dodatku awaryjne. Uszy w zimie zagrzeją, tyle z nich pożytku. Ale, liznąwszy już nieco tematu, gdybym w środku komunikacyjnym zauważył kogoś z Grado SR-80 na uszach, poważnie pokiwałbym głową i miał głęboki szacunek dla dźwiękowego gustu tegoż osobnika, a także dla dokonanego poświęcenia (Grado do tanich nie należą). Druga sprawa jest taka, że i firmy poważne potrafią ulec pokusie i wydać produkt, który ma przyciągnąć rzesze dźwiękogłupców wyglądem, bo pieniądz jest pieniądz. Generalnie: trzymanie się z dala od tego co jest popularne i czego produkuje się gigantyczne ilości – jest dobrą życiową zasadą.
5. Wired.
Tu krótko, bo zdanie mam swoje własne i je tu zaprezentuję. Przewodowe czy bezprzewodowe? Może kiedyś, w przyszłości technologia poradzi sobie z przesyłem dźwięku na odległość za pomocą Bluetooth czy WiFi albo czego jeszcze innego. Ale nie dzisiaj. Owszem świetnie wyglądają bezprzewodowe słuchawki a bezkablowość to niewątpliwy komfort użytkowania, ale… kiedyś. Teraz nie.Kupowanie drogich słuchawek bezprzewodowych jest jak kupowanie Lamborghini na drewnianych kołach. Niby wszystko pięknie ale kogoś posrało.
6. Do czego?
Nie ma słuchawek idealnych albo najlepszych. I może powinienem był napisać to na samym początku. Są dobre lub bardzo dobre słuchawki do muzyki elektronicznej słuchanej z takiego i takiego urządzenia. Taki przykład. Na podanych wyżej CAL! pięknie brzmi koncertowy Leonard Cohen, ale speed metal od Dragonforce już nie. Kwestia określenia czego się słucha najwięcej i z wybranymi kawałkami należałoby się udać do sklepu dla chwili odsłuchu. Jeśli takiej możliwości nie ma – cóż pozostaje polegać na opiniach lub poprosić kogoś kto nasz wymarzony sprzęt posiada, żeby posłuchał i zdał relację.Kiedyś na pchłach od Audio-Techniki słuchałem bodajże Marka Torzewskiego – brzmiał niesłychanie, aż ciarki przechodziły. Niestety jakakolwiek szybsza i bardziej skomplikowana muzyka wydawała się jakby słuchana przez telefon.
7. Hełmofon.
Żeby dodać oliwy do zupy powiem, że nawet filtrując wszystko powyższe i dokonując wyboru… pozostaje rzecz nie mniej ważna: wygoda. Polecane i świetnie oceniane AKG K518 DJ zdjąłem z głowy po 3 minutach i odłożyłem z powrotem na półkę. Tak uciskały głowę i uszy nawet po regulacji, że nie dało się w nich wytrzymać. Pchły od Kossa nie leżały dobrze w uszach, gniotły i trzeba było je wyjmować, żeby dać odpocząć małżowinom. Więc znów powraca temat osobistego zbadania produktu.
8. Wykończeniówka.
Ponoć samochód trzeba rozjeździć, żeby poznać jego możliwości. Dokładnie tak samo jest ze słuchawkami. Trzeba je wygrzać, przepuścić przez nie trochę muzyki, żeby naprawdę wydobyć z nich prawdziwe możliwości. Także dopiero kilka dni po zakupie nacieszymy się tym co potrafią te, które standardowe produkty z gazet i tv zostawiają daleko w tyle. A warto. Różnica jest jak między szklanką kranówki a łykiem z górskiego strumienia w upalny dzień. A przecież woda to woda.