spóźniłem sie do pracy. zaspałem.
niby nic niezwykłego, każdemu się zdarza. ale. mam prawie 30 lat. skończone 29. wczoraj w nocy bawiłem się pod kołdrą. chodzi o to, że mam takie nowe poszewki na poduszki i jedna mała, mocno syntetyczna, się wzięła i naelektryzowała. i jak ja sobie podłożyłem pod głowę to mnie tak kopła w ucho, że aż mi się powieki zacisnęły. no i błysnęło. zacząłem się zastanawiać, czy mi coś się w oczy stało czy rzeczywiście coś błysnęło. więc natarłem tą poduszką kołdrę i walnąłem się znowu w głowę. i znowu błysnęło. to było takie fajne, że nakryłem się kołdrą, nacierałem poduchę i urządzałem sobie własną podkołdrową burzę z wyładowaniami i śmiałem się sam do siebie, że jestem podkołdrzanym Zeusem i zsyłam pioruny na wyimaginowane pościelowe społeczeństwo w odwecie za brak złożonych darów. podejrzewam, że mityczny bóg nie produkował błyskawic tłukąc się poduszką w głowę usiadłszy na łóżku w samych bokserkach, ale technika poszła naprzód a poza tym jego już nie ma a ja jestem. w kazdym razie poduszka błyskała zaraz po natarciu, ja miałem radochę, a wyimaginowana ludność uciekała w popłochu z kołdrzanego miasta (na wzgórzach). i tak do 2:00 nad ranem. Przypominam - 30 lat. To już trzeba być poważnie pierdolniętym w głowę. Ileż razy w życiu powtarzałem sobie, że sam siebie nienawidzę. I jak bardzo. Ale z drugiej strony... Zeus! Pioruny! heheh... ekhm. no nieważne.