nie wiem czy ktoś, kiedykolwiek,
zdejmując czapkę z głowy
niewiasto niestety niezwykła
obdarzył cię tymi słowy:
belzebubie u bram stojący
kości twe siarką napełnione
w duszny ten dzień gorący
łypiesz obliczem w mą stronę
oliwisz cielsko ze srogiem
ogarem przy twoim boku
w łożu zalegasz odłogiem,
zliziesz dopiero po zmroku