Natchniona nocą
Deszczowa łza
Szeptem jaśminu
pieściła wiatr
Księżyc wtulony
w bezdech mgieł
Rozkosznie dyszał
Pośród mchu
A pieśń go zwiodła
W przestrzeń łąk
gdzie nagość gwiazd
sięgała snów
A świt łakomie zjadł malin garść
i boso po rosie jak wariat gnał
aż padł bez tchu gdzieś w blasku drzew
i całkiem na śmierć zapomniał wstać
więcej nie mogłem ujrzeć już
bo z powiek mych zdjęłaś czar
...swych ust.