:]>
Heh, no tak.
W zmianach właściwie najważniejsze jest to, że są zmianami. Skutek, wpływ, wyciągnięte wnioski - to właściwie sprawa drugorzędna.
Zmiany rozwijają, poszerzają i nawet jeśli nie przynoszą rewolucji, to przynajmniej jakiś obszar czasu i zainteresowań mamy z głowy, ze świeżą myślą przystępując do następnego.
Ale...
Ty wybierasz, Ty decydujesz, jak to głosiły reklamy w MTV.
Efekt należy już do Ciebie.
Choć nie zawsze i w małym stopniu jesteś w stanie wpłynąć na to co wpływa na Ciebie, zanim to na Ciebie wpłynie, to masz duży wpływ na to jak to na Ciebie wpłynie :)
Ja mącę fale. Jakie wzory wyczytasz z okręgów na wodzie - Twoja wyobraźnia jeno wie.

:)>
och, mącisz jak cholera

:]>
to moja najbardziej znacząca satysfakcja w życiu :)
mam nadzieję tylko, ze bez znaczących szkód

:)>
a nie wiem tego jeszcze;)

:]>
dla niektórych osób będą tzw niepowetowane straty.
ale oni nie są na to gotowi, ich brak gotowości nie jest Twoją winą ani nie leży w zakresie Twojej odpowiedzialności.
ot co.

:)>
a jeśli jednak człowiek się czuje odpowiedzialny? chocby z tytułu spędzony razem lat i wspólnych marzeń, które, jak się okazuje tylko moimi marzeniami były?
mam deja vu..
:/

:]>
deja vu, hehe
raczej nie jest pożądane.
człowiek czuje się odpowiedzialny bo tak został wychowany, a od wychowania odciąć się to tak jakby nagle kwiatek mial zacząć myśleć, że podoba mu się inna doniczka niż jego własna. to jest trudne.

ale każdy jest odpowiedzialny zawsze za siebie, tym bardziej jeśli jakieś inne istnienie usiłuje nas obciążyć odpowiedzialnością za niego.
to jak z drogą, która idziesz np w górach. idzie się fajnie, przyjemnie, wesoło, lekko, ale za chwilę szlak skręca, jest pod górę, ledwo można oddech złapać.
I co teraz? a teraz narzekamy, że droga jest do dupy, że kiedyś było lżej, że może by wrócić, może jeszcze raz spróbować ja przejść.
E-e. Droga to droga, idziesz w każdych warunkach albo nie dojdziesz. Wracanie jest bez sensu.
A w górach szybko się ściemnia. Można zawrócić omyłkowo.

:)>
nie ma mowy o zawracaniu
ale odpowiedzialność, do tego odpowiednio podsycana wspomnieniami, prośbami itp. jest i trudno nagle powiedzieć - a w dupie to mam, będę się przejmować, to moje życie, itp.
ja tak nie potrafię

:]>
Nie wiem, jak dla mnie ludzie nie są porządnym obiektem kultu (czyt. wiary w nich) ani bezpiecznym miejscem na ulokowanie swojej ufności.
Wiesz, nawijałbym zgoła inaczej jeszcze parę lat temu, ale znalazł się ktoś kto niecelowo udowodnił mi jak bardzo się myliłem.

:)>
a jak nie ludzie, to kto jest? nikt?

mam ochotę zapytać kto i jak, ale nie mam prawa, więc zmilczę.

:]>
Oczywiście, że masz prawo.
Oj, widzę, ze korzystasz ze swojej wolności jak świeżo upieczony posiadacz broni palnej. Zakupił ją by czuć się bezpieczniej, a trzyma ją w walizce, w piwnicy, pod zlewem.

Jak nie ludzie to jest odpowiedź. Ale zostawimy ją sobie na jakieś spokojniejsze miejsce i czas.

:)>
spokojniejsze miejsce, ok..

broń palna jest niebezpieczna, jak nie masz licencji i jeszcze nie umiesz jej obsługiwać, to może i lepiej ją schować w piwnicy, dopóki się nie nauczysz

:]>
mówią, wiesz, że to broń zabija ludzi.
ale równie dobrze można powiedzieć, że łyżka czyni otyłym.

tak, wolność może być bronią, niesłychanie precyzyjną i skuteczną.
spraw by ludzie wiedzieli, ze ją masz, a będą Cię szanować. nie będzie konieczności używania jej.