:)>
piszesz, że potrzeba mi czegoś do zmiany poglądów... ja bardzo nie lubię zmian, bo bardzo wolno się przystosowuje do nowych sytuacji

lubię gdy zmiany przychodzą niepostrzeżenie, tak, ze nawet nie wiem kiedy nastąpiły, a wiem, że są
strasznie to zachowawcze, ale tak mam

:]>
aa wiem, wiem i rozumiem.
również zmianom nie jestem chętny, ale..
wiem, ze są konieczne. może 'konieczne' to niedobre słowo, sugeruje nieuchronność. a ze zmianami jest tak, ze są różne. Jedne będą udawały te nieuchronne, a inne będzie można pominąć albo po prostu przeoczyć.
To jest tak, że możesz być w końcu przed nimi postawiona, a popalone mosty raczej ucieczki nie umożliwią. Albo tak, że trafisz na... na coś. Na ślad, na zapach, na coś co będzie nieznajomo-znajome. Grunt, że świeże. I wypadałoby za tym pójść, choćby po to, żeby nie zastać się w miejscu.

Natomiast uparte bycie tą samą sobą czy tym samym sobą (political corectness) cały czas (a paradoksalnie bycie tym samym sobą teraz, wymaga ciągłego odwoływania się do przeszłości - do tego, jakim się było, jakiego siebie się pamięta) jest niezdrowe. Ludzki umysł już od strony czysto biologicznej, czyli od mózgu, przystosowany jest do podążania, rozwijania się. Zwykłe, codzienne życie powodują, ze się zmieniamy, nawet niezauważalnie.

:)>
ciekawe rzeczy mówisz
nie będę pytać więc, jakie zmiany obudziły Twój śpiący od 5 lat zmysł
a dobre zmiany?

:]>
bo te zmiany wymagają dość prostego ale odważnego przeprogramowania umysłu.
a człowiek, jak to człowiek, jest jako ta maupka co wpadła do dołu ze świecidełkami. zagrożona śmiercią głodową nie wie jak wyjść, bo wprawdzie rzucili jej linę, ale ona nabrała świecidełków w garści i nie może liny chycić.
tako i z człowiekiem, nazbierał bzdurnych wspomnień i trzymie się kurczowo tego co sam znalazł, choć prawdziwy ratunek jest dopiero wtedy jak to puści w cholerę.
ale, że to jego własne, to trzymie kurczowo, jak babcia bibeloty.

:)>
po raz kolejny mam ochotę napisać - "Lubię Cię czytać", ale powtarzać się nie będę

a jesteś przekonany, że musi to puścić?
ja zawsze uważałam, że to co nasze, to nasze i nie ma sensu tego wyrzucać
jeszcze się może przydać, jak babci bibeloty

:]>
tak, jestem o tym przekonany. to jak połowy kutrem. zarzucasz sieć na noc, a rano wyciągasz połów. zaczekaj dwa dni zanim wyciągniesz, a będzie Ci ciężko ją wciągnąć na pokład. Zaczekaj trzy dni, a będziesz miała dylemat: wyciągnąć i zaryzykować zerwaniem sieci i zgubieniem połowu? Zaczekaj cztery a łajbę w cholerę przewróci na bok i wciągnie pod wodę.