:)>
nie przywykłeś?:]>
czasem jeszcze myślę, że 'nie powinienem'

:)>
o, i kto to mówi, zaraz, jak to było...

'hm, poznając siebie i dążąc do bycia tym samym sobą na zewnątrz i wewnątrz wymaga właśnie tego.
A znak równości pomiędzy wewnątrz i zewnątrz to warunek konieczny do bycia kompletnym sobą :)'

:]>
a tak tak, widzisz, to nie akt, za przeproszeniem erekcyjny, pomnika ku czci poległych w boju. to deklaracja i ciągła walka, nawet ze sobą, żeby się tej deklaracji trzymać i wprowadzać ją w życie.

:)>
Ty mnie za akty erekcyjne nie przepraszaj, gorsze rzeczy w Twoim wykonaniu czytałam:)
ok, już nie przypominam Tawerny

:]>
moment... jakie rzeczy? nie unikaj odpowiedzi!

:)>
mogłam nie zaczynać...

różne
nie będę cytować przecież

tak mi czasem nie pasowało - jesteś taki spokojny tutaj, jak mówisz, to prawie szeptem, a w Tawernie... hmmm... nie że mi to przeszkadza, skąd, ale taki dysonans

i gdzie prawdziwy Ty?

:]>
konkrety, konkrety poproszę a chętnie odpowiem

:)>
no daj spokój, ja nie pamiętam konkretnych sytuacji, tekstów, wypowiedzi..

wiesz, nie musisz odpowiadać

jak się to czyta, to wiadomo, że chyba tam właśnie jesteś TY

:]>
chyba,
chyba ja. nie wiem czy rzeczywiście jest jakakolwiek różnica pomiędzy mną a mną. tutaj stres, zajęcie bo jest, a nie wymarzone, z resztą dobrze o tym wiesz. i... hm, nie czuje się dobrze w roli jaką pełnię. jestem na celowniku wielu osób, które raz poklepią po ramieniu a 10 minut później komu innemu opowiadają jaki ze mnie debil. I tak jest w kółko, taki przyspieszony cykl przemieszanych pór roku. tak jak tego marca dokładnie: wychodzisz po kolana w śniegu a wracasz do domu pocąc się bo na zewnątrz +15.
Wyobraź sobie czy organizm funkcjonujący przy co najmniej trzech losowych skokach temperatury dziennie będzie zdrowym, przystosowanym organizmem.

Myślę, że to stąd. Ja to odbieram i biorę do siebie. Czasem osiągam chociaż tyle, że potrafię to wszystko od siebie odsunąć.
A gdy nie potrafię, wtedy cichnę.

A tam, cóż, tak - bardziej jestem sobą, mniej się ograniczam, ale i bardziej wyrzucam z siebie codzienny stres w durny, prostacki, ale i zbawienny dla mnie sposób. Czy to oznacza, ze całkiem jestem sobą? Też nie do końca. Bo muszę coś wyrzucić, wypłukać. To tez nie jest do końca naturalne.

:)>
jak ja lubię Cię czytać:))

:]>
naprawdę? :))
miło mi :)