zapach
dzięki Ci za ten dar za to boskie drżenie ust zapach, oddech, szept i czar Panie, padam Ci do stópona jest jak letnia mgła jak krzyk i dreszcz, jak sen, jak świt ten tańca zmysł, ten oczu blask ten piękny sen oddałeś mi
dzięki Ci za ten dar za to boskie drżenie ust zapach, oddech, szept i czar Panie, padam Ci do stópona jest jak letnia mgła jak krzyk i dreszcz, jak sen, jak świt ten tańca zmysł, ten oczu blask ten piękny sen oddałeś mi
płaszcz już całkiem przesiąkł deszczem pięść zbielała zaciśnięta jestem tym kim teraz jestem wiatr na nowo chłód rozpętał jedna jeszcze pieśń została w porozrywanych ustach ja widziałem twarze w rękach wiecznie plecami do lustra a historia już się kończy szaleństwo wciąż czeka na szansę do tych, co donikąd dołączysz z tłumem co oślepł tańcząc
na skroniach usta jeszcze schną w ramionach wrzask drżącego świtu we włosach jeszcze wrzosy śnią splecione palce z gwiazd odbiciem podniosłaś usta z mchu na jałowcowym brzegu a bose już co tchu stopy szaleją w biegu a w noc, gdzie vega pośród drzew szeptem paproci muskała toń jeziora, nad ciszą zmysłów śpiew i ramię, głos wtulony w dłoń
trzysta osób obok mnie smutek, żal, wesołość, śmiech blondyn, brunet, jeden łysy wszyscy krzyczą, jeden w ciszy chciałby wyjść lecz nie wie gdzie spadła łza gdzieś obok mnie smutek, żal, wesołość, śmiech czterech rudych się pobiło jedno słowo zawiniło koleś w swetrze dostał w łeb mimo rannych śmiesznie jest trzysta osób obok mnie obojętnych - czy to źle?
we mgle nikną drżące ręce wśród drzew. ukryją to co święte tej łzy nie odda, nie tak łatwo mróz. gdy oczy już wyblakną szept ukłuje jeszcze zmysły zanim odetchnie sen przejrzysty otwarci wiatrem już nie zdążą otworzyć pięści. ani domknąć na ustach sopel wgryzł sie w krew i zamarzł. nadziei wbrew włosy skruszyły się i splotły wtopione w śnieg i w dzień ulotny i zamarł ruch i kryształ spadł tętno zamarzło spod i znad...