Paryż
4:41 Nigdy nie była to godzina warta zapamiętania albo znacząca. Żadna nie była. No chyba, że pierwsza jedenaście - ta była. W każdym razie, ta, o której zwykle dzwonił telefon była byle jaka. Za dziewiętnaście piąta. Dzwonek w Motoroli był wkurwiający, nastawiał człowieka źle do całego dnia, do dzwoniącego, do całego tego wstawania i do bycia pod telefonem. Dzwoni. W ustach syf, piach i żużel. Łeb pęka. Siedzisz już na łóżku ziewając i chwilę czekając aż ziewnięcie rozejdzie sie po stężałych mięśniach twarzy....