Na jednej stronie 3
Jest sobota. Prawie północ. Obudziłem się niecałą godzinę temu w pustym mieszkaniu. Od tej godziny próbuję się ogrzać, uspokoić. Odgonić sen. Usiadłem przy drzwiach do balkonu, było świeżo po burzy.Lubię obserwować jak ogień zapałki styka się z tytoniem fajki. On nie dotyka, nie styka się z nim. Ogień, wciągany do wewnątrz, otacza, ogarnia, rozkłada się na całej jego powierzchni. On spływa z góry, rozlewa się, przenika, liże. Przez chwilę jest jak woda i jej przeciwieństwo jednocześnie - jakby ziemia nim przesiąkała, stawała się miękka, żywa i żyzna....