Z życia.
Wracam sobie do domu pijany, ale tak kulturalnie – żadnych awantur z meblami. Włączam sobie komputer, bardziej z przyzwyczajenia niż z potrzeby, a tu nie ma Internetu. No nie ma, nie ma, nigdzie nie ma. Jako, że zostałem natchniony za pomocą mikstury, stwierdziłem, ze żal iść spać zanim się nie spróbuje znaleźć rozwiązania. Informatyk ze mnie żaden. Coś poklikałem, coś otworzyłem, jakieś wyszukiwanie rozwiązania problemu (ciekawe czemu to się tak nazywa, przecież to jest diagnozowanie jednej z możliwych przyczyn), jakieś właściwości czegoś zaawansowanego, aż w końcu się otworzyło okno pomocy i powiedziało mi „Wpisz temat pomocy”....